Jak gotować, by nie marnować? Patenty na przygotowanie wigilii #zerowaste
Do przeczytania w ok. 2 min.
Pierwsza zasada: nie przesadzaj!
Błędem wielu osób jest takie niepotrzebne kombinowanie. Pani domu chce zaskoczyć wszystkich jakąś niecodzienną potrawą, dlatego decyduje się na zaserwowanie barszczu ugotowanego na wywarze rybnym, przez co ostatecznie nikt go nie je, bo wszyscy są przyzwyczajeni do zupełnie innej wersji tej zupy.
Zawsze lepiej przygotowywać rzeczy sprawdzone. Święta nie są dobrym momentem na szczególne eksperymenty. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by przygotować np. jedną nietypową potrawę, jednakże zdecydowaną większość stołu powinny wypełniać takie potrawy wigilijne, które od lat są lubiane przez wszystkich i które na pewno znikną szybko z talerzy.
Nie gotujesz dla wojska, prawda?
Drugim częstym błędem jest tzw. gotowanie dla wojska, czyli przygotowywanie takich ilości wszystkich potraw, których rodzina absolutnie nie jest w stanie przejść. A czy naprawdę jest sens piec trzy wielkie blachy sernika, skoro oprócz niego do wyboru będą jeszcze inne ciasta - makowiec, piernik albo jakaś czekoladowa babka?
Lepiej przygotować więcej różnych rzeczy w mniejszych ilościach, by każdy miał wybór i każdy mógł skosztować różnych smaków. Niestety ale to właśnie nasz kraj słynie z marnowania świątecznej żywności, która też ma przecież swój termin ważności do spożycia.
Odpowiednio przechowywane potrawy świąteczne mogą być śmiało jedzone w późniejszych dniach. Niektóre z nich można pomrozić, inne przechowywać w lodówce lub na balkonie. Ważne jest to, by postarać się niczego nie zmarnować i niczego nie wyrzucać od razu do kosza.
