Hipermarket wierzeń religijnych. Sprawdź, czy ty też wyznajesz religię sprywatyzowaną
Do przeczytania w ok. 2 min.
Czym jest religia sprywatyzowana?
W Encyklopedii PWN można przeczytać, że religia sprywatyzowana oznacza wielostronny i wielokierunkowy proces przemian religijnych polegających na jednoczesnym kurczeniu się obszaru sacrum instytucjonalnego i ekspansji sacrum zindywidualizowanego.
Chociaż definicja wydaje się dość trudna, można ją znacznie łatwiej wyjaśnić.
W skrócie, objawia się ona tym, że ludzie nadal wierzą w Boga, ale odrzucają pewne dogmaty, zasady, które obowiązują w wyznawaniu konkretnej religii i są jej nieodłącznym elementem. Bardzo często słyszymy na przykład:
- wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła,
- wierzę, że Bóg istnieje, ale wydaje mi się, że szatana nie ma,
- nie wierzę w Boga, ale obchodzę katolickie święta takie jak Boże Narodzenie,
- wierzę, że istnieje "niebo" dla moich zwierząt,
- jestem katolikiem, ale obchodzę Halloween, a nie Wszystkich Świętych,
- chodzę do kościoła, ale żyję w związku niesakramentalnym.
Powszechnie, mówi się o postępującym "hipermarkecie wierzeń religijnych". Chociaż wiele osób nadal wierzy w Boga i uznaje się za katolików, to nie wypełnia najważniejszych zasad, lecz podobnie jak w sklepie, decyduje się na to, aby wybrać konkretne elementy, a inne po prostu odrzucić, bo tak jest łatwiej je zaakceptować.
Religia sprywatyzowana w Polsce
Wraz z postępującą laicyzacją w Europie i w Stanach Zjednoczonych Ameryki, czyli uniezależnieniem świata od wpływów religii, wielu badaczy sugerowało, że z podobną sytuacją będziemy mieli do czynienia w Polsce.
Okazało się jednak, że znacznie bardziej popularnym trendem w naszym państwie jest religia sprywatyzowana.
Raczej w Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją religii niż z laicyzacją. Wiara w osobowego Boga nie odchodzi w zapomnienie, ale Polacy wybierają sobie takie wartości chrześcijańskie, które aktualnie pasują do ich życia, a odrzucają takie, które im nie pasują. Nie bierzemy wszystkich tych wartości w pakiecie - wyjaśnia dla portalu Nauka w Polsce socjolog prof. Tomasz Szlendak.